Przejdź do treści

Czas realizować mój plan… cz.2

Po rozmowach kwalifikacyjnych poczułem się spokojniejszy. Poświęciłem dzień na ochłonięcie przed kolejnym etapem dopełniania formalności. O założeniu własnej firmy krążą bardzo skrajne opinie. Od zachwytu nad możliwością złożenia wniosku za pomocą internetu, przez frustrację spowodowaną tym właśnie systemem. Nie wiedziałem kogo słuchać, lecz zawsze będę wierny idei załatwiania wszystkiego on-line, więc skusiłem się na internetowe rozwiązanie.

Zaczynamy od wpisu w CEIDG. Jest to instytucja która prowadzi spis wszystkich przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą. Nie uświadczycie tam spółek oraz grubych rybek. Zazwyczaj jest to zbiorowisko Januszexu oraz PiotrPolu. Nazwy firm duplikują się na potęgę, a jedyną różnicą między nimi jest imię i nazwisko. Przyznam sam, że miałem problem z wymyśleniem solidnej i rozpoznawalnej nazwy dla swojej działalności. Nie jest to może mój szczyt marzeń, ale JustCode mnie wyjątkowo satysfakcjonuje na tym etapie. Kiedy przyjdzie czas zakładania spółki, poświęcę na to więcej czasu (a może nawet i pieniędzy). Wracając jednak do meritum, cała procedura założenia firmy powinna w najszczęśliwszym scenariuszu zakończyć się w ramach CEIDG. Wnioski w bardzo ładnym stylu się same wypełniają, system działa w miarę sprawnie, a całość trwa stosunkowo krótko. Brzmi pięknie? Pewnie!

Trzy dni po zgłoszeniu działalności dostaję przemiły telefon z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, że mój wniosek został odrzucony. Przyczyną była awaria modułu wypełniającego wnioski, więc do ZUS trafił niekompletny dokument. Jedynym sposobem na naprawę tego stanu rzeczy była wizyta w placówce i uzupełnienie brakujących danych. Niezwłocznie ruszyłem do najbliższej placówki i na miejscu wypełniłem wszelkie formularze. Zarówno te wymagane jak i te opcjonalne. Po porównaniu danych z systemem mogłem spokojnie uznać ZUS za załatwiony i naprawiony z mojej strony. Do tamtego momentu wszelkie formalności dopełniam przez internet. Jest szybciej, wygodniej i trochę bardziej frustrująco, lecz myślę, że to mała cena za brak konieczności stania w kolejkach.

Kilka dni później otrzymuję kolejny telefon. Tym razem instytucją jest Urząd Skarbowy, który twierdzi, że nie wie czy zgłaszam się jako płatnik VAT. Tak, to kolejny dokument który nie został poprawnie wypełniony przez system. Tym razem jednak poczta była moim kanałem komunikacji z urzędem, ponieważ nie ma możliwości wstrzelenia się w godziny pracy placówki, gdy przebywam poza miastem w którym ona się znajduje. Szybkie wypełnienie dokumentów, wizyta na poczcie, sprawdzanie w internecie jak adresuje się koperty :D, wysłanie i zapomnienie. Sprawnie poszło.

Została mi księgowość. Chciałem podjąć się sam jej prowadzenia, ponieważ całość sprowadza się do dobrze napisanych formułek w Excelu. Takie podejście miałem, gdy nie myślałem o rozwoju firmy. Trochę jednak woda sodowa uderzyła do głowy i myślę nieco inaczej. Skoro mam już tą firmę, to może warto pomyśleć trochę poważniej o jej rozwoju? Nie chcę zatem zajmować głowy księgowością i ryzykować wpakowania się w kłopoty, więc postawiłem na Infakt, który rozwiąże sprawę za mnie. Dobra rada – decydujcie się na to zaraz po rozpoczęciu działalności. Potem może być problem z rozliczeniem.

Tak to w skrócie wyglądało. Nie jest to może porywająca historia rodem Wilka z Wall Street, ale potrzebowałem się wygadać ;D